Wczoraj wypad do pubu M. a w drodze do niego - obczajka w pubie W. - na parkingu auto Krzyśka. Wchodzimy, rozglądamy się - nigdzie go nie widać. Dopiero wychodząc zauważyłam jego głupkowaty uśmieszek. Wyglądał beznadziejnie. I co ? mam teraz rozsiewać na każdym kroku hasła, że jest brzydki, zaniedbany, beznadziejny ? Nie. Ja go kochałam takiego jakim był... Teraz przez ten ułamek sekundy popatrzyłam na niego bez uczucia - nie spodobał mi się w ogóle. W M. było fajnie, ale krótko - ze względu na pracę. Jak się okazało Krzysiek przyjechał tam jakoś po nas - został do samego rana, wiem od brata.
Dorotka siedzi w innym mieście, ma zjazd. A on nie marnuje okazji... Z resztą sama już nie wiem czy są jeszcze razem - ona usunęła ze swojego opisu na nk "I jest jeszcze ktoś :*:*:)", wywaliła też jego komentarz. Zostawiła tylko bukiety kwiatów. On nie ma ani opisu "miłość do uparciuszka:*" ani pineski na sercu z opisem "Koteczek mój:*:*:*". Ale tak sobie myślę, że może dziewczyna go stopuje - mało która wierzy w szczerość takich wyznań po 2 tygodniach chodzenia. A może doszli do słusznego wniosku, że z uczuciami nie ma co się tak publicznie afiszować.
Godzina 1:00. Dźwięk silnika budzi jednego z moich kotków. Siada na pufie z pełną gracją i czeka aż po cichu wejdę do pokoju. Patrzy na mnie zaspanymi oczami. Wystarczy, że tylko usiądę, on już z głośnym mruczeniem kładzie mi się na kolanach. Łasi się i "udeptuje" moją skórę. Ktoś na mnie czeka i z radością reaguje na mój widok. Nie ważne, że to tylko kot. Żywa istota, której nie jestem obojętna. Bardziej czuła niż na przykład taki Krzyś - jak się okazało - człowiek bez serca. Totalnie.
Autor:
Inka


0 komentarze:
Prześlij komentarz