Mija dokładnie rok...
W pierwszy weekend stycznia poznałam Krzyśka. Na imprezie byłam z przyjaciółką, która ledwo co zjechała do Polski po dwuletnim pobycie w Anglii. Rzucili się sobie w ramiona, dawno się nie widzieli. Ania poznała nas ze sobą. Utkwił mi w pamięci. Kolejne imprezy - wraz z jego kumplami, a moimi sąsiadami bawiliśmy się na niektórych piosenkach wspólnie. Krzysiek był najatrakcyjniejszym facetem w całym lokalu... Ostatni weekend stycznia - do W. poszłam tylko z Kasią, Ania była wtedy na weselu. Krzysiek tańczył namiętnie z jakąś k****. Był już wstawiony. Cała ekipa praktycznie nie zauważała nas... Byłam wściekła. Tacy koledzy... Zawiodłam się, bo Krzysiek wydawał się wychowany, porządny. A taki taniec godowy odstawił na środku parkietu. Jak się okazało po czasie - jego poprzednia laska przyszła wtedy do lokalu z nowym facetem, gdy zobaczył jak wisi innemu na szyi, postanowił pokazać, że on też dobrze się bawi. I tego właśnie teraz ja się boję. Przechodząc obok, szturchnął mnie specjalnie. Popatrzyłam spod byka. Stanął przede mną w niewielkiej odległości, uśmiechnął się i spytał: "Gdzie Ania?". Odpowiedziałam i odwróciłam głowę popijając swoją słynną Kroplę Beskidu.. Pomyślałam wtedy jakim jest szmaciarzem... Po jakimś czasie zaczęli nam towarzyszyć, odstawiając na bok panią lekkich obyczajów. Tańczyliśmy obok siebie, pare razy spytał czy może ze mną zatańczyć "tak bliżej". " Jeśli tak jak z tamtą laską, to na pewno nie" - odpowiedziałam. Uśmiechnął się i stwierdził, że jesteśmy obie z siostrą najporządniejsze na całej imprezie. No hello...Na taką opinie pracuje się latami. Było już po trzeciej, usiadłam na chwilę, by odpocząć. Na parkiecie robiło się pusto. Nagle przede mną ukazał się klęczący Krzyś z wyciągniętą w moją stronę ręką. Powiedziałam "tak"(myśląc: przyjmuję zaprosiny do tańca, zgadzam się, jeśli prosisz o rękę, jednym słowem - wszystko na "tak":)). Wyszliśmy na parkiet. Wspomniana wyżej, nieszanująca się dziewczynka, delikatnie mówiąc - zalana w trupa - znalazła jeszcze siły, by przechodząc obok nas, mocno mnie odepchnąć. Z resztą w późniejszym czasie, gdy byliśmy już parą, wielokrotnie byłam popychana przez inną dziewczynę, mocno zakochaną w Krzyśku. Tak, musiałam znosić ataki zazdrosnych lasek. Nie wydrapałam oczu, nie pociągnęłam za włosy, nie wbiłam łokcia między żebra. Jestem kobietą, a to zobowiązuje do pewnych zachowań. Po imprezie nie mogłam zasnąć. Zakochałam się. Chłopak przebił się przez ten twardy mur budowany latami. Mimo mojej początkowej ignorancji nie odstraszył się. Tak bardzo pragnęłam, by do mnie napisał. Dostałam smsa od sąsiada, czy może dać Krzysiowi mój nr. Zgodziłam się i od tej pory trzymałam komórkę w zasięgu wzroku. Napisał, podziękował za świetną zabawę i zaproponował byśmy wspólnie poszli do kościoła. A było to 1 lutego 2009 roku.

Krzyś mnie urzekł pomimo tego incydentu na parkiecie. Tłumaczyłam sobie, że to pewnie przez alkohol... Zdawał się być taktowny, wychowany, szarmancki. Był taki słodki, uroczy, z sercem na dłoni, a przy tym świetnie zbudowany, męski. Bosko tańczył...

Kogo ja pokochałam ? Jego, czy swoje wyobrażenie o nim ? Dlaczego mnie wybrał skoro zwraca wielką uwagę na fizyczność ? Czy mam żałować, że to wszystko się wydarzyło, czy cieszyć się, że w ogóle było ? Jaki jest bilans zysków i strat ?

Nie wiem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

W paru słowach


Kreatorka swojej przyszłości. Marzenia się urzeczywistniają. Obawy też.


"Jeśli czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć..."
Paulo Coelho


Obserwatorzy

Moja lista blogów