Ten tydzień zapowiadał się lepiej od poprzedniego, kiedy to byłam totalnie rozklekotana emocjonalnie, powiem więcej - porównałabym się do szkła rozbitego na drobny maczek. Po Walentynkach była poprawa, tym bardziej, że misio Krzysio nie dostał żadnego prezentu na nk, jedynie mógł dostać e-walentynki, o których istnieniu i tak się nie dowiem. Ale to akurat dobrze. Ogólnie w ostatnich dniach pozytywne nastawienie mieszało się ze słonymi łzami, wylewanymi wieczorami.
W środę zaliczyłam bezbolesną wizytę u stomatologa :) w czwartek byłam na 'graniu'. Gościu tłumaczył mi, że wibracje misy podnoszą intuicyjność. Przytoczył przykład:


"Chcesz kupić samochód, musisz wybrać między białym a czerwonym. Od razu decydujesz się na biały, ale sprzedawca zachwala czerwony - skórzana tapicerka, bajery itp. Zatem wybierasz czerwony. I źle wybierasz. Może po jakimś czasie i tak na Twojej drodze stanie biały samochód, ale jest jeden problem: to już nie będzie ta sama energia co na początku. Bo od tego czasu miałaś drugi, trzeci, czwarty samochód. To już nie jest to samo. Tak też jest po poważnych kłótniach. Wydaje nam się, że zapomnimy, przebaczymy, ale już nigdy nie będzie tak jak wcześniej."


Dodam, że ja nic o swoich problemach tam nie mówię :) I kurcze wtedy doszło coś do mnie. Tęsknię za człowiekiem, którym Krzysiek był do dnia rozstania. Widzę go takim, jakim go poznałam. A przecież tyle się zmieniło. Przecież wielbił od tego czasu minimum 4 dziewczyny, z czego z jedną, daję sobie głowę uciąć - kochał się, z drugą przynajmniej się pieścił. I za kimże ja tęsknię ? Za kimś, kto w czasie kiedy ja płakałam i cierpiałam, całował inną ? Przecież dobrze wiem, że nie dałabym rady z nim być po tym wszystkim. Więc po co rozmyślać ?
Wczoraj usunęłam wszystkie wiadomości z nk. Czyste, puste skrzynki. 5360 maili wysłanych między 24/11/07 a 19/02/10. Chcąc nie chcąc natrafiłam na gorący okres, w którym poznałam Krzyśka. Oczywiście zdawałam z tego relacje mojej kuzynce :) I tak np dnia 15/02/09 o godz. 3:35 (po imprezie walentynkowej) napisałam:


"Więc kochana, było słodko !!!!!! Teraz wróciłam :) Był u mnie w domu od 20, ale jakoś specjalnie się nie nagadaliśmy :) dostałam od niego różę :> potem się wyperfumowałam przed wyjściem i powiedział że powącha w W. :) Pojechaliśmy. No i tańczymy szybkie a on mnie 'pocałował' w szyję, niby, że wącha. Szaleliśmy cały czas, potem były wolne, mocno się przytuliliśmy do siebie i ciągle mnie gdzieś po szyi smyrał ;) miałam takie ciary, ze szok :):) było cudownie... jakie on ma ciało...takie twarde plecyyy szok :):):) ale w usta nie było jeszcze całuska :) jutro idziemy do kościoła na 18, a potem na sanki :>"


A kolejna wiadomość - 15/02/09 o godz. 12:38

"Kotusiu potem idziemy na sanki!!!!!!! na P. górę ;)
Ja, on, Kasia, i tacy jego kumple, Ania chyba też, bierzemy aparat więc może zrobię jakieś foty to dodam :)
Ja mu dałam książkę "Potęga podświadomości" tj o rozwoju duchowym, o realizacji swoich pragnień itp. Chciałabym żebyś to kiedyś przeczytała (dostaniesz ode mnie jeśli tylko wyrazisz chęć czytania :))
Wiem, ze to już czytał 5 lat temu (ale nie pamięta nic :)), zrobiłam mu taką zakładkę ze swoim zdjęciem, oprawiłam folią na wymiar :):) i napisałam:

"Choć znasz już treść tej książki, zachęcam byś często do niej wracał.
Być może to dzięki niej w moim życiu zaczęli pojawiać się tacy wspaniali ludzie jak Ty.
Nigdy nie zaczynaj wątpić, że czeka na Ciebie wiele cudownych momentów.
Życzę Ci wiary w siebie i nadziei na jeszcze piękniejsze jutro."

I mi napisał eska:

"Sabinciu pewnie jeszcze śpisz, ale nie mogę się opanować i Ci napiszę: zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie poprzez ten wspaniały prezent, jeszcze nigdy takiej rzeczy od dziewczyny nie dostałem. Jestem Ci wdzięczny za wszystko. Jesteś wyjątkowa, myślałem dotychczas, że nie ma już takich dziewczyn jak Ty, odwdzięczę się po stokroć, bo... dla mnie to jest szok.
dziękuję Ci za to, że jesteś taką osobą jaką jesteś, bo wiem, ze nie ma tu żadnej gry. Twój Krzyś :)."


Odpisałam mu jak wstałam, że ja żyłam nadzieją, że istnieje jeszcze jeden "egzemplarz" tego wymarłego gatunku i oto jest :) zabalsamuję go, żeby był wieczny :) i takie tam, a on:


":-) Już myślałem, że coś się stało, tak mam kiedy mi zaczyna na kimś zależeć. Przeczytałem na razie 50 stron ze swojego prezentu i mam zamiar dziś skończyć. Aż dziw, ze się zgadza z moimi poglądami na życie. Jeszcze się nie znamy zbyt dobrze, ale czuję, że to właśnie to czego tak długo szukałem.. Zobaczysz jeszcze, jak Bozia da, co potrafię robić dla ukochanej osoby. Dla mnie liczy się trwały związek w zaufaniu, wiem, że dla Ciebie też i to mi daje nową chęć do życia. Dziękuję za wszystko jeszcze raz, leczysz mnie sobą i nie zmieniaj się."

A ja na to:
":-)ale jestem szczęśliwa :-)"

bo mnie zamurowało... :)


Wszystko już poszło do kosza, tylko te dwie wiadomości wkleiłam do Worda, by móc skopiować je tutaj. Cóż ja mogę powiedzieć... Cudowna jest ta euforia na początku związku, ta wiara w miłość i szczęście. Ta pewność, że druga osoba jest właśnie "tą". Ta fascynacja i uwielbienie. Piękna to rzecz... Ale czymże są słowa, jaką mają wartość ? W nowym związku nie chcę karmić się słodkimi obietnicami. Nie chcę długich, romantycznych smsów na 5000 znaków. Nie chcę takiego paplania. Chcę by druga osoba swe uczucia objawiała w czynach. By była przy mnie nawet jak mam gorszy dzień i nie straszyła odejściem. By wspierała mnie i wierzyła we mnie. By była wyrozumiała i taktowna. By nie sprawiała mi przykrości. Nie musi obiecywać mi miłości i wierności. Nie musi obiecywać mi domu i gromadki dzieci. Nie musi mówić, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Niech po prostu mnie kocha i traktuje najlepiej jak tylko potrafi. Dobrze to wiem, że jeśli zechce odejść, i tak to zrobi, bez względu na składane obietnice. Słowa nie są warte nic. Bo milion słów można unieważnić jednym czynem.

2 komentarze:

Anonimowy pisze... 21 lutego 2010 15:01  

hej :) odzywam sie po raz 3, ale nie bede juz Cie meczyc z tym gadu, zalozylam tamten numer tylko dla Ciebie, ale to juz nie wazne.

Trafilam na Twojego bloga na kafeterii. Nawet nie wiez jak wiele nas łączy i jak bardzo podobne emocje przeżywam. Na prawde jest mi lepiej czytając to co piszesz.

Jestem w podobnej sytuacji. Bylam z chlopakiem ponad rok, w listopadzie mnie rzucił i właściwie przechodze przez to samo co Ty.

Kiedy Twoj K. flirtowal z inna, moj tanczyl do 4 z jedna i ta sama laska na imprezie( ze mna wytrzymywal 2 piosenki). Kiedy pisalas, ze czas sie uwolnic, pomyslec o czyms nowym, ja mialam dokladnei to samo.

Nawet teraz...2 dni temu kolezanka pokazala mi ksiazke potega podswiadomosci. Dochodze do tych samych wnioskow. Nie licza sie słowa, a czyny. Nie jestesmy w stanie kogos zatrzymac pokazując mu jak bardzo go kochamy...nie o to chodzi.
Też ciężko mi kasowac smsy od niego. Wlasciwie zachowalam chyba tylko jeden "Kocham Cie" jego pierwsze i chyba jedyne kocham Cie w smsie...dlatego tak wazne.

Pisz prosze często, wiedz, ze sa osoby, ktore doskonalne wiedza co czujesz i przechodza przez to samo, w tym samym czasie co Ty.

Pozdrawiam

Ula :)

Anonimowy pisze... 21 lutego 2010 21:20  

Moja kochana! Pamiętam jak dziś jak mi opisywałaś Wasze spotkania! Tak bardzo się cieszyłam z Twojego szczęścia! Byłam pewna ze to ten Twój księciu z bajki! Nawet jak zaczęłam przepisywać Twoje smsy do notesu (żebyście np w dniu ślubu czy kiedyś dostali na pamiątkę), zatytułowałam je "Prawdziwe Love Story". Byłam pewna,że to wasze uczucie przetrwa wszystko,ale niestety nie...:( Masz racje,że jeden czyn może zniszczyć wszystko:( Całuje mocno:*
kuzyneczka:)

Prześlij komentarz

W paru słowach


Kreatorka swojej przyszłości. Marzenia się urzeczywistniają. Obawy też.


"Jeśli czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć..."
Paulo Coelho


Obserwatorzy

Moja lista blogów