Godz. 01:03
Nie potrafię zebrać myśli, ale postaram się. To tak, jakby pisać książkę i zataić coś, ominąć celowo... Oj chciałabym to może przemilczeć, a raczej pragnęłabym by się nie zdarzyło. Czuję się zażenowana swoim zachowaniem... :(
Oto w sobotę, 7 listopada - 3 miesiące temu Krzysiek mnie zostawił, zapoczątkował w ten sposób pisanie tego bloga. A ja przed momentem właśnie wróciłam z W. w którym się poznaliśmy. Poszłam z bratem, choć tak okropnie mi się nie chciało... Była tam Izunia - pierwsza laska, którą wielbił zaraz po rozstaniu. Cytuję: "Ślicznotka, że heeeej, nic tylko na rękach nosić! :)". Wcale nie taka śliczna, ale dziś ubrana w mini i wysokie kozaczki. Bardzo szczupła, czarna, czyli wiemy co się Krzysiowi podoba. Zbliżała się północ, a ja co raz bardziej się denerwowałam. Jeśli miałby przyjść, to trochę po 24. Kark mnie zaczynał boleć już od patrzenia w stronę wejścia :) To było podświadome. Przecież nie czekałam na niego, tym bardziej za nic w świecie nie chciałam by przyszedł... Za nic w świecie, przysięgam :( Już zaczynałam się nudzić, brat gadał gdzieś z kumplami, a ja obserwowałam tańczących. Poprosiłam, by za jakieś 10 min mnie odwiózł. Puścili fajną nutę, więc wyszłam do ekipy kuzyna, zaznaczając, że przyłączam się do jednej piosenki, a po niej uciekam...Poznał mnie ze swoimi kolegami. Na pierwszy strzał jakiś Krzysiek, reszty nie pamiętam. Ten mi wystarczył. Luknięcie w stronę wyjścia - jest longer. Poleciałam szybko do niego, myślałam, że jest sam. Dziwnie się ucieszył, złapał za rękę i mówi "idziemy na kropelkę" (Beskidu - jedyny napój przeze mnie preferowany). Ja na to, że już wypiłam trzy i że właśnie spadam... On mnie nadal ciągnie w stronę baru... Tam - Krzysiek i J. Do tej pory mam trzęsawicę całego ciała. Stres. Udawałam, że nie widzę. Poszliśmy z Longerem na taras, pierdzielił, że się zakochał, opowiadał o swoim szczęściu, a ja nie mogłam zlepić myśli. Poprosiłam byśmy wrócili, bo mi zimno. Stanęliśmy przy parkiecie. 3 m od Krzyśka. Zobaczył mnie J. i przybiegł od razu, więc stałam z kumplami Krzysia, a on sam... Okropnie zgnojony był, pewnie faktem, że jego PRZYJACIELE przybiegli do mnie jak pszczoły do miodu. Cóż za porównanie, ech...Żywo opowiadaliśmy, ja oczywiście uśmiechałam się serdecznie :D:]:):> acz nie szczerze - nie było mi faktycznie do śmiechu. Raz za czas rzucałam wzrokiem na mojego ex - widać było walkę myśli, ZNAM go. Longer poszedł do niego, a ja powiedziałam do J. krótko: "Patrz jaki kolega, 9 miesięcy związku, a on mnie teraz nie zna...Taki frajer...Ja nie mam nic do niego, normalnie bym się odezwała, ale ... sam widzisz." Przyznał mi rację, powtarzając "Ja wiem, wiem jak jest." Przychodzi Longer i mówi: "Krzysiek chciałby Cię przeprosić." A ja, jak nie parsknęłam... "Przez Ciebie ? Daj spokój...!!". Na co on: "Nie, no chciałby podejść, ale pyta czy może." Ludzie, gdzie on ma jaja !? Bał się, że może go spoliczkuje jak się zbliży ?? Co za koleś...Bez wahania sama podeszłam... stanęłam za nim i przejechałam ręką po plecach, ale chyba pomyślał, że ktoś z tłumu przeciska się do wyjścia. Dotknęłam mocniej. Jeszcze tego samego dnia wspominałam jego 'twarde plecy'. Nie myślałam, że znów ich dotknę. Pytam z uśmiechem (o ironio!):
S."Co chciałeś?"
K."Chciałem Cię przeprosić. Przepraszam."
Wzruszyłam ramionami...
K. "Jest mi źle, że tak to się skończyło. Jestem troszkę wypity więc mówię Ci prawdę."
S. "Możesz przepraszać, ok, ale ja i tak mam żal... Minęły 3 miesiące, jest luz, ale żal mi zostanie, za to, że tak bez słowa mnie zostawiłeś. Rozumieliśmy się doskonale przez 9 miesięcy, a nagle nie byłam godna byś ze mną porozmawiał? Nie oczekuj rozgrzeszenia..."
Płynne przejście do "Co tam u Ciebie?" itp. Po kolejnym pytaniu nie wytrzymałam i mówię:
S. "Przecież nie interesuje Cię to tak na prawdę, więc po co pytasz ? Jestem Ci obojętna, potraktowałeś mnie jak powietrze. 9 miesięcy odgrywałeś teatr!
K. "Ja niczego nie udaję, mówiłem Ci!"
S. "Co Ty gadasz ? Przez 9 miesięcy mówiłeś, że kochasz, a przez święta gdy dzwoniłam, stwierdziłeś, że nigdy nie kochałeś! To w którymś momencie musiałeś kłamać!".
K. "Jakbym Cię nie kochał to bym z Tobą nie był."
Moja myśl - no nie JEST. Nie kochał. Potem myśl, że przecież BYŁ i to 9 miesięcy. Czyli kochał mnie. I wiecie co ja zrobiłam ? Pocałowałam w policzek i odeszłam. Złapał mnie jeszcze za rękaw koszulki, ale wypuścił z rąk, bo nie zatrzymałam się nawet na sekundę. Koniec imprezki. Cała drżałam, jakby otoczenie miało temperaturę -20 stopni. Wyszłam.
Kurde, staliśmy tak obok siebie, od czasu do czasu muskając się delikatnie przedramieniami. Staliśmy jak byśmy wcale się nie rozdzielali :( Mój mężczyzna...W koszulce, którą dostał ode mnie. Moje ciemne oczka, długie rzęsy. Moje umięśnione plecki i słodkie usteczka. I od razu myśl, że całowały co najmniej 2 inne dziewczyny... Ukłucie serca :(
Pewność, że upije się do granic możliwości, przetańczy całą noc z Izunią i tak oto narodzi się związek na następne długie lata. Przypomina mi to coś! Chyba naszą historię...
Kiedy my poznaliśmy się - na imprezie była jego ex dziewczyna. Upił się, a gdy już trzeźwiał nad ranem - zaczęliśmy się bawić. Tak będzie i z Izą, mowię Wam - IDENTYCZNE okoliczności.
Godz. 03:03 - idę spać.
Autor:
Inka


0 komentarze:
Prześlij komentarz