Lubię ten stan, kiedy wyrywam się z monotonii dnia codziennego. Im więcej mam do zrobienia, tym więcej pomysłów mi przychodzi do głowy, tym więcej kolejnych załatwień, tym więcej planuję rozrywek. Wstaję wcześniej, by po pracy szybciej móc jechać do siostruni i Maksia. Wracam wieczorem i nawet już nie zasiadam przed kompem. Cieszę się, bo może mi cienie pod oczami zmaleją :) Chcę zacząć jeździć na basen, nie mogę doczekać się wyjazdu do kina, wypada iść do fryzjera i w słoneczny dzień znowu wsiąść na rower. Budzę się do życia, Panie i Panowie - idzie WIOSNA!! :) W piątek byłam w Warszawie, pierwszy raz w życiu, aż wstyd :) No cóż, wielka wioska z Pałacem Kultury i Złotymi Tarasami znanymi z TVNu :) Dużo studenciaków, dorobkiewiczów, biznesmenów i bizneswomen, artystów szukających swojej szansy w stolicy. A z drugiej strony mnóstwo biedaków, bezdomnych i ćpunów z rozbieganymi oczami. Jak dobrze być już w domu :)
Nie mogę się doczekać, kiedy odpadną mi aktualne spore wydatki i będę mogła zapuścić się w dżunglę centrum handlowego, by upolować nowe, modne, wiosenne perełki. Tematem przewodnim najbliższych miesięcy będą akcenty marynarskie, jeans w każdej postaci i kobiece, marszczone rękawki. Mmmm podoba mi się to :). Jeszcze miesiąc i będzie dobrze. Na prawdę dawno nic sobie nie kupiłam.
A jeśli pomyślę o Krzyśku, zaraz pojawia się grymas na mojej twarzy. Żal.pl, żenua, ni mom czasu, nie dzisiaj, nie, w ogóle. Tak właśnie myślę, pewnie temu, że... go nie widzę. Że nie wiem z kim i kiedy się umawia, nie wiem gdzie przesiaduje, kogo całuje itp. I tak mi dobrze :) "Gdy Cię nie widzę, nie wzdycham, nie płaczę..." to wielki sukces, bo wcześniej myślałam o nim non stop. Nie ukrywam, że zaglądam jeszcze na jego nk, ale dużo, dużo rzadziej i już bez wypieków na policzkach. Nie, na prawdę, Krzyś jest mi co raz bardziej obojętny, żeby nie powiedzieć, że mam go w d... :)
Postanowione, że wakacje spędzę za granicą. Pierwsze mowa była o Hiszpanii. Jednak tydzień w hotelu o poziomie standardowym, usytuowanym w nadmorskim kurorcie równa się trzem tygodniom spędzonym u obcej hiszpańskiej rodziny oferującej własny pokój z łazienką w kameralnym małym miasteczku z urokliwymi plażami. Niestety. Się miało prawie 5000 zł rocznego stypendium za wyniki w nauce to się rządziło kasą ;) Zatem pojawiła się perspektywa wakacji na Słonecznym Brzegu bądź Złotych Piaskach. Śladami podróży poślubnej moich rodziców, którzy kiedyś byli szczęśliwym małżeństwem :P No tak, ale co z tą intuicją ? Biały samochód = Hiszpania, czerwony = Bułgaria. Rozum podpowiada, że 14 dni wypoczynku za rozsądną cenę jest bardziej kuszącą wizją, za to serce ciągnie do Hiszpanii. Mam jeszcze czas, bo na razie nic nie rezerwuję. W zasadzie Słonce jest jedno, świeci równie mocno w Hiszpanii jak i w Bułgarii :) A ta czekoladowa opalenizna... mniam mniam mniam :) Uwielbiam! :)
Jeśli chodzi o pasję fotografowania - robię krok w przód. Zapisałam się na kurs fotografa liturgicznego, po którym będę upoważniona do wykonywania swojej pracy podczas ślubów. Taka legitymacja musi być. Zatem w połowie kwietnia wycieczka do Krakowa na wykłady :) No i jestem już na finiszu kompletowania sprzętu. Oj to będzie dopiero niezła zabawa :) Już nie mogę doczekać się, gdy chwycę w dłoń moje nowe cuda :) Nie dopuszczam myśli, że może mi się to nie udać !
Nie ukrywam, ostatnie dwa, trzy dni należą do pozytywnych, bo "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal". Krzyś zmienił preferencje i przesiaduje teraz w nowo otwartej knajpce przy basenie. Dobrze, bo gdziekolwiek teraz jadę, to nie mijam już jego samochodu zaparkowanego pod pubem lub pizzerią. Nie wbijam sobie klina, że kiedy ja organizuję wyprawę do supermarketu, on siedzi z dziewczyną przy pizzy. Jest mi dzięki temu dużo łatwiej. Na nk też niewiele się u niego dzieje, nie obnosi się z nowymi pinezkami ani wyznaniami miłości. Albo jej w chwili obecnej nie posiada, albo chroni związek przed światem niczym Brangelina. Stawiam na to drugie. Pewnie wyciągnął wnioski po poprzednich porażkach, do tego dochodzi strach, że ja wszystko zniszczę (pamiętacie, że za kłótnię z Dorotką obwiniał mnie, bo aż jego siostra pisała z zapytaniem, czy czegoś jej nie nagadałam). Oczywiście ja w tym nie miałam swojego udziału. Tak więc na tej podstawie stwierdzam, że jego nowy związek będzie teraz ściśle tajny. A może to wcale nie nowy, tylko stary związek z Monisią, której niedawno wystawił komentarz. Wzięło mnie na spekulacje, choć w zasadzie nie zaprzątam sobie tym głowy. Nie mam zbyt wiele dowodów, informacji, śladów ;) zatem nie zabieram się za szczegółowe analizy, łączenie faktów i rekonstrukcję zdarzeń. W efekcie jakoś się zbieram i dochodzę do siebie :) Kilka razy w ciągu ostatnich miesięcy zastanawiałam się, co by było, gdyby chciał wrócić. Odpowiedź jest jednoznaczna: zdecydowane NIE. Zatem staram się wyjść z obecnego stanu, w którym jestem w jakiś tam sposób nastawiona na tryb oczekiwania, nadziei, że napisze, że się odezwie na nk, zadzwoni, whatever. Po co ? Skoro jestem pewna, że nie chcę jego powrotu ? Uzmysłowiłam sobie to i temu też jest mi łatwiej.
W ogóle to już czuję wiosnę w powietrzu, jestem gotowa na nową miłość, chcę być na prawdę szczęśliwa, zamiast żyć w jakiejś iluzji i kochać nie kogoś, a swoje wyidealizowane wyobrażenie o kimś. Do tego nie dam się zdołować wizją staropanieństwa, w końcu nie jedno przecież może się jeszcze wydarzyć :)
Ps. Ula, odezwę się :)
Ten tydzień zapowiadał się lepiej od poprzedniego, kiedy to byłam totalnie rozklekotana emocjonalnie, powiem więcej - porównałabym się do szkła rozbitego na drobny maczek. Po Walentynkach była poprawa, tym bardziej, że misio Krzysio nie dostał żadnego prezentu na nk, jedynie mógł dostać e-walentynki, o których istnieniu i tak się nie dowiem. Ale to akurat dobrze. Ogólnie w ostatnich dniach pozytywne nastawienie mieszało się ze słonymi łzami, wylewanymi wieczorami.
W środę zaliczyłam bezbolesną wizytę u stomatologa :) w czwartek byłam na 'graniu'. Gościu tłumaczył mi, że wibracje misy podnoszą intuicyjność. Przytoczył przykład:
"Chcesz kupić samochód, musisz wybrać między białym a czerwonym. Od razu decydujesz się na biały, ale sprzedawca zachwala czerwony - skórzana tapicerka, bajery itp. Zatem wybierasz czerwony. I źle wybierasz. Może po jakimś czasie i tak na Twojej drodze stanie biały samochód, ale jest jeden problem: to już nie będzie ta sama energia co na początku. Bo od tego czasu miałaś drugi, trzeci, czwarty samochód. To już nie jest to samo. Tak też jest po poważnych kłótniach. Wydaje nam się, że zapomnimy, przebaczymy, ale już nigdy nie będzie tak jak wcześniej."
Dodam, że ja nic o swoich problemach tam nie mówię :) I kurcze wtedy doszło coś do mnie. Tęsknię za człowiekiem, którym Krzysiek był do dnia rozstania. Widzę go takim, jakim go poznałam. A przecież tyle się zmieniło. Przecież wielbił od tego czasu minimum 4 dziewczyny, z czego z jedną, daję sobie głowę uciąć - kochał się, z drugą przynajmniej się pieścił. I za kimże ja tęsknię ? Za kimś, kto w czasie kiedy ja płakałam i cierpiałam, całował inną ? Przecież dobrze wiem, że nie dałabym rady z nim być po tym wszystkim. Więc po co rozmyślać ?
Wczoraj usunęłam wszystkie wiadomości z nk. Czyste, puste skrzynki. 5360 maili wysłanych między 24/11/07 a 19/02/10. Chcąc nie chcąc natrafiłam na gorący okres, w którym poznałam Krzyśka. Oczywiście zdawałam z tego relacje mojej kuzynce :) I tak np dnia 15/02/09 o godz. 3:35 (po imprezie walentynkowej) napisałam:
"Więc kochana, było słodko !!!!!! Teraz wróciłam
A kolejna wiadomość - 15/02/09 o godz. 12:38
"Kotusiu potem idziemy na sanki!!!!!!! na P. górę
Ja, on, Kasia, i tacy jego kumple, Ania chyba też, bierzemy aparat więc może zrobię jakieś foty to dodam
Ja mu dałam książkę "Potęga podświadomości" tj o rozwoju duchowym, o realizacji swoich pragnień itp. Chciałabym żebyś to kiedyś przeczytała (dostaniesz ode mnie jeśli tylko wyrazisz chęć czytania
Wiem, ze to już czytał 5 lat temu (ale nie pamięta nic
"Choć znasz już treść tej książki, zachęcam byś często do niej wracał.
Być może to dzięki niej w moim życiu zaczęli pojawiać się tacy wspaniali ludzie jak Ty.
Nigdy nie zaczynaj wątpić, że czeka na Ciebie wiele cudownych momentów.
Życzę Ci wiary w siebie i nadziei na jeszcze piękniejsze jutro."
I mi napisał eska:
"Sabinciu pewnie jeszcze śpisz, ale nie mogę się opanować i Ci napiszę: zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie poprzez ten wspaniały prezent, jeszcze nigdy takiej rzeczy od dziewczyny nie dostałem. Jestem Ci wdzięczny za wszystko. Jesteś wyjątkowa, myślałem dotychczas, że nie ma już takich dziewczyn jak Ty, odwdzięczę się po stokroć, bo... dla mnie to jest szok.
dziękuję Ci za to, że jesteś taką osobą jaką jesteś, bo wiem, ze nie ma tu żadnej gry. Twój Krzyś
Odpisałam mu jak wstałam, że ja żyłam nadzieją, że istnieje jeszcze jeden "egzemplarz" tego wymarłego gatunku i oto jest
":-) Już myślałem, że coś się stało, tak mam kiedy mi zaczyna na kimś zależeć. Przeczytałem na razie 50 stron ze swojego prezentu i mam zamiar dziś skończyć. Aż dziw, ze się zgadza z moimi poglądami na życie. Jeszcze się nie znamy zbyt dobrze, ale czuję, że to właśnie to czego tak długo szukałem.. Zobaczysz jeszcze, jak Bozia da, co potrafię robić dla ukochanej osoby. Dla mnie liczy się trwały związek w zaufaniu, wiem, że dla Ciebie też i to mi daje nową chęć do życia. Dziękuję za wszystko jeszcze raz, leczysz mnie sobą i nie zmieniaj się."
A ja na to:
bo mnie zamurowało...
Wszystko już poszło do kosza, tylko te dwie wiadomości wkleiłam do Worda, by móc skopiować je tutaj. Cóż ja mogę powiedzieć... Cudowna jest ta euforia na początku związku, ta wiara w miłość i szczęście. Ta pewność, że druga osoba jest właśnie "tą". Ta fascynacja i uwielbienie. Piękna to rzecz... Ale czymże są słowa, jaką mają wartość ? W nowym związku nie chcę karmić się słodkimi obietnicami. Nie chcę długich, romantycznych smsów na 5000 znaków. Nie chcę takiego paplania. Chcę by druga osoba swe uczucia objawiała w czynach. By była przy mnie nawet jak mam gorszy dzień i nie straszyła odejściem. By wspierała mnie i wierzyła we mnie. By była wyrozumiała i taktowna. By nie sprawiała mi przykrości. Nie musi obiecywać mi miłości i wierności. Nie musi obiecywać mi domu i gromadki dzieci. Nie musi mówić, że nigdy mnie nie skrzywdzi. Niech po prostu mnie kocha i traktuje najlepiej jak tylko potrafi. Dobrze to wiem, że jeśli zechce odejść, i tak to zrobi, bez względu na składane obietnice. Słowa nie są warte nic. Bo milion słów można unieważnić jednym czynem.

