... nie wiesz jak wielką. Umierała długo, teraz rodzi się lekko. Nie dla Ciebie!
Ach troszkę z niedowierzaniem przyglądam się sama sobie. Czy to naprawdę ja? Wcześniej nie wyobrażałam sobie życia po zerwaniu, myślałam, że nie zniosę tego, że ciągle będę płakać, pisać do niego i prosić o rozmowę. Że nie będę w stanie pracować, jeść, spać. Widocznie "przedsmak zerwania", ostatnia kłótnia przed pamiętnym 7 listopada (końcem września), umocniła mnie. Co nas nie zabije to nas wzmocni! Obiecałam sobie wtedy, że muszę odzyskać siebie, muszę pracować nad tym, by nie ograniczać się tylko do niego, uzmysłowić sobie, że nasz związek może nie trwać wiecznie... Może gdzieś przez skórę czułam, że i tak zerwie? Nie wiem... Nie mogę skupiać się na przeszłości, bo dni uciekają mi przez palce. Muszę żyć tu i teraz, dla własnego dobra, dla własnej ochrony.
No i spadły mi klapki z oczu. Toksyczność tego związku była bardzo wysoka. Kiedyś wydawało mi się, że posiadanie partnera podwyższa moje poczucie wartości. Heh, ten partner akurat obniżał moją samoocenę. Minął miesiąc od rozstania, a ja patrzę na siebie dużo łaskawszym okiem niż będąc z nim. Nie raz chciałam mu się przypodobać jakimś uczesaniem, a on na "dzień dobry" skrytykował fryzurę.Sprawianie przykrości w stosunku do sprawiania przyjemności było wprost proporcjonalne. Co za bezsens! Znowu mogę być sobą.
"Ja wiem, że nikt nie może być lepszy ode mnie. Owszem, może robić coś lepiej. Może na czymś lepiej ode mnie się znać. Ale nie może być lepszy.
Nie może, ponieważ jestem jedyny i niepowtarzalny. Nie mam więc powodu nikogo małpować ani nikomu zazdrościć. Nie ma nikogo, kto mógłby ze mną konkurować. Bo nikt nie jest tak samo unikalny, jak ja.
Nie piszę tego po to, żeby się reklamować, ale po to, żeby dać przykład właściwego myślenia. Właściwe myślenie zakłada, że i ja nie jestem lepszy od kogokolwiek!"
L.Żądło
Przez ten miesiąc dużo siedziałam na kafe. Wczoraj załamana, zrozpaczona, szukałam odpowiedzi w doświadczeniu innych. Czy wróci? Po jakim czasie? Jak sobie radzić? Kiedy zapomnę? Przerażały mnie liczby. Rok, dwa, cztery. Czy to nigdy się nie skończy? Z zazdrością patrzyłam na dziewczyny, które z tego wyszły. A dziś? To ja dostaję słowa uznania "jak Ty to zrobiłaś? Musisz być silna..." Wsparcie bliskich, nie tłumienie złych emocji, brak kontaktu z ex, dużo, dużo przemyśleń i chyba... miłość do siebie. Bo tak bardzo nie chcę pozwolić by ktoś zrujnował mi życie...
Wiara w siebie.
Nadzieja na lepsze jutro.
Miłość zawsze i wszędzie.
Jeśli ktokolwiek z kafe czasem tu zagląda, a wiem, że wpadacie - życzę tego samego - szybkiego powrotu do pionu i wiary, że coś się kończy tylko po to, by zaczęło się coś o wiele lepszego :)
Autor:
Inka


1 komentarze:
Czesc
Czytalam Twoje wypowiedzi na kafeterii. Mysle, ze poniekad jestesmy podobne bo obie jestesmy silne. Zapraszam do czytania dwoch moich blogow. Moze w czyms Ci pomoga. Niech cie nie zmyla bardzo podobne nazwy. Tresc jest zupelnie inna.
http://olesia75.blog.onet.pl/
http://olesia75.bloog.pl
POZDRAWIAM
OLESIA
Prześlij komentarz