Tak sobie wymyśliłam kilka tygodni temu, że już nigdy nie wyleję łzy przez żadnego chłopaka. Do tej pory byłam stanowczo zbyt wrażliwa i mimo swej siły i niezależności na co dzień - zniewolona przez uczucie i uzależniona od ukochanego. Nie tędy droga. Ja wiem, że łatwo się mówi, nie chodzi o to, że będę liczyć każdą jedną łzę, jeśli taka się zdarzy, i za każdą będę siebie karać policzkiem. Chodzi o sam fakt, by nie dać się zmanipulować, nie opierać całego świata na tej jednej osobie i jej też podporządkowywać całego świata. Bo później wychodzi z tego to, co wychodzi.
Jak zaraz po zerwaniu przeklinałam całą ludzkość płci męskiej, nie mając ochoty na jakiekolwiek z nimi kontakty (chyba to naturalne), tak teraz na prawdę tęskni mi się za kimś bliskim. Tylko niech za grosz nie przypomina w niczym tego skończonego idioty K. Przede wszystkim szukam teraz dojrzałości (słowo obce dla K.). A wiąże się ona z odpowiedzialnością za czyny i słowa, z pewną stałością jeśli chodzi o wybory i brakiem naiwności (w deseniu "Będę zarabiał 1500 zł/mies. i wybuduję dom bez kredytu").
Jadę ostro po moim ex, sama przecież nie jestem bez skazy, ale nikt mu nie broni oczerniać mnie za plecami, a na mur beton robi to wśród znajomych. K. jest zbyt przewidywalny. O jego byłej lasce nasłuchałam się dużo za dużo, łącznie z tym, że "Pojechali z mężem kiedyś pod namiot i dupczyli się całą noc bez zabezpieczenia". Myślałam, że mu oczy wydrapię po tym tekście, wykrzykując, że nic mnie nie obchodzą szczegóły z życia seksualnego jego byłej dziewczyny i jej męża! Same przyznajcie, że trzeba mieć najarane we łbie, by bez ogródek mówić o takich rzeczach. Ale zmierzam do tego, że cały związek ze mną żalił się na poprzednią laskę, ile to mu krzywdy nie zrobiła, jaki on biedny, oszukany, zdradzony, nabity w butelkę, zaangażował się, a ona go nie kochała. Zrobił to samo i pewnie teraz ją zrozumiał, bo mimo, że tyle 'krzywdy mu wyrządziła', nadal liże jej tyłek wpisując pochlebne komentarze na jej profilu. Dlatego też wiedząc, że temat jego byłych był tematem przewodnim związku, jestem pewna, że każdą kolejną laskę nabiera na ten sam sposób, biednego, skrzywdzonego, małego K. Wrrrrrrrrrr jak ja go nienawidzę! Jestem dziś jakaś nabuzowana od rana i gdybym go spotkała na ulicy, pewnie nakopałabym mu do tyłka :) Raz na zawsze trzeba skończyć temat tego żałosnego kolesia, bo nie mam już sił na serwowanie sobie codziennie porannych mdłości, które są reakcją na wspomnienie o nim. Jak Boga kocham, na myśl o K. zawsze zbiera mnie na wymioty.
Apropos Boga. Panie chroń mnie przed takimi ludźmi jak K. a ześlij mi kogoś, dzięki komu odzyskam wiarę w miłość.

Ps. eM. powodzenia na egzaminie :)

2 komentarze:

Anonimowy pisze... 7 kwietnia 2010 12:21  

Oooo, wypisz wymaluj jak mój ex R. no idntycznie ;/ że też tacy faceci się rodzą.. żal ich :P
violet

Anonimowy pisze... 7 kwietnia 2010 18:10  

niestety nie udało się :) ale nie z mojego głupiego błędu :) kolejny już ustalony! :* dziękuje Inka :*

co do K. to prawidłową masz reakcję !!! ja też spotykając go gdzieś nakopałabym mu do dupy! wrrr wieśniak skończony, łgarz, bleeee! mizerny aktorzyna... wgl nie docenił skarbu jaki dostał od życia...

Panie wysłuchaj S. :*

Prześlij komentarz

W paru słowach


Kreatorka swojej przyszłości. Marzenia się urzeczywistniają. Obawy też.


"Jeśli czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć..."
Paulo Coelho


Obserwatorzy

Moja lista blogów