Jaki cudny poranek... Gdyby nie ból brzucha przebijający się co raz mocniej mimo zażytej tabletki, byłoby jeszcze piękniej :)
Do wszystkich okien dobija się ściana soczystej zieleni romansująca z silnymi, jasnymi promieniami słońca. Liście wirują na wietrze, każdy jeden z osobna pulsuje życiem, nasączony wiosennym deszczem...Wiosna. Chciałoby się zatopić na chwilę w miękkiej trawie, gdzieś na polanie otulonej lasem, tak jak w czasach dzieciństwa. Ale świadomość istnienia różnych ohydnych żyjątek, kleszczy, mrówek i żuczków, skutecznie blokuje mnie przed takim beztroskim, błogim lenistwem na łonie natury. Szkoda. To są właśnie wady dorosłości i szerszej wiedzy ;-)

Zastanawiam się ostatnio nad tą 'szerszą wiedzą', a raczej świadomością. W powyższym przypadku świadomość blokuje pewne naturalne, intuicyjne zachowania, ale wyższa świadomość pozwala spojrzeć na życie z całkiem innej perspektywy niż do tej pory. Filozofia Zen (jak i pewnie wiele innych filozofii Dalekiego Wschodu) głosi, że źródłem wszelkiego cierpienia i bólu jest... umysł. Zgodziłabym się z tym bez wahania. Trzeba chyba uznać, że żyjemy w matrixie i zamiast przejmować się wszystkim do szpiku kości, pokryć ciało woskiem z kaczej pupy, by problemy życia codziennego po prostu po nas spływały :-) I będzie żyć się łatwiej? Na pewno. Ale teraz - jak to zrobić :-)

Mistrz i uczeń wędrują przez góry. Spotykają kobietę:
- Nie mogę przejść na drugi brzeg - mówi zmartwiona.
- Przeniosę cię - odpowiada mistrz.
Przeniósł kobietę przez wodę i wraz z uczniem wrócili na swój szlak. Wędrowali w milczeniu kilka godzin, gdy wrócili do świątyni, również milczeli. W końcu zatroskany uczeń odezwał się:
- Mistrzu, przecież my, mnisi nie powinniśmy mieć kontaktu z kobietami...
- Ja przeniosłem kobietę przez rzekę i postawiłem ją natychmiast po dotarciu do brzegu, a ty nadal ją niesiesz - odpowiedział.

Niezapowiedziana kartkówka z ostatniej lekcji dziś wydaje mi się pestką w porównaniu z kolokwium. Wczorajsze obowiązki i szkolne stresy zdają się być dzisiaj minioną sielanką. Zatem aktualne trudy pracy i odpowiedzialności jutro zapewne okażą się niczym strasznym. To jest życie, a życie w cale nie jest złe...




To już nie pierwszy dotyk wiosny, to już nie nieśmiały promień słońca, to nie zapowiedź końca zimy, to po prostu wielkie, zielone, pachnące i kwitnące boom czyli wiosna na całego :) Maj za pasem, jeden z piękniejszych miesięcy w roku. Zawsze chciałam mieć dziecko z maja :) Będzie mnóstwo tematów do fotografowania, mnóstwo ciekawych miejsc na plenery i okazja na testowanie wypasiooonego sprzętu foto :) [kupno planowane początkiem miesiąca].
Widziałam ostatnio K. Wyglądał b e z n a d z i e j n i e. A tak w ogóle to kompletnie już o nim nie myślę. I tak jest lepiej. Jest dużo więcej osób wartych moich myśli, zatem nie zaprzątam sobie głowy żadnymi odpadami :)
Biorę głęboki wdech i znów zaczynam być sobą. Uwielbiam ten stan!


Coraz bardziej niepokoję się o Pokemonka. Pisała, że przez 10 dni nie będzie mieć neta, dziś mijają 2 tygodnie, a do tego nie odpisała mi na smsa wysłanego przedwczoraj. Mam nadzieję, że wszystko w porządku. Nie może być inaczej.
Kochany chrześniaczek M.(na zdjęciu obok) rośnie jak na drożdżach, jest zabójczo przystojny, zalotnie się uśmiecha i jestem przekonana, że za kilkanaście lat będzie łamaczem kobiecych serc :) Bardzo za nim tęsknie, nie widziałam go już 2 dni, bo przeziębiłam się (chyba zawiało mnie podczas niedzielnej wyprawy na rowerze), ale już jutro odwiedzę mojego pierożka :) Tak bardzo cieszę się, że ten Nowy Człowiek trafił się właśnie naszej rodzince. Za nic w świecie nie chciałabym, by kiedykolwiek działa mu się jakaś krzywda. Będę oczekiwać niecierpliwie następnych dzieci moich sióstr, brata i swoich, bo każde kolejne dziecko to po prostu kolejny KTOŚ do kochania! Póki co mamy tylko małego M. więc pewnie będzie rozpieszczony... na maxa :)
Robię trzynastą godzinę, bo w zasadzie znów nie mam planów na wieczór. Jeśli mam oglądać TV to już wolę pracować. Ale kiedy zrobi się ciepło, a ja wydobrzeję, wsiadam na rower albo pospaceruję z psem. Dziś u nas przez chwilkę sypał śnieg, w tamtym roku, dokładnie o tej porze już się opalałam!
Przez jakieś 5 min miałam dziś okazję obcować z 'moim przystojniaczkiem' B. :) Booooziu jaki on słodki :) Tak pocieszny i sympatyczny chłopak, że aż trudno opisać. I love u man, wpadnij znowu :):)

Kurcze, ostatni raz pisałam 9 dni temu, a od tego czasu miałam mnóstwo ciekawych rozważań, spostrzeżeń, uwag, wniosków, których napisanie na blogu odkładałam na później. Stąd też zrozumiałam powody powstania Twittera, na którym nic nie odkłada się na potem :) Chodź nigdy nie korzystałam z tego serwisu (ani z naszego spolszczonego 'śledzika' [żal :)] ), to poważnie zastanawiam się nad wcieleniem w życie publikowania tutaj krótkich wpisów na zasadzie "co mi ślina na język przyniesie". Bo na prawdę szkoda mi niektórych przemyśleń i refleksji, które odeszły już w siną dal :).
U mnie wszystko w porządku, zrobiłam kurs fotografa liturgicznego o którym już wspominałam wcześniej i dzięki temu mam prawo robić zdjęcia podczas ceremonii zaślubin, chrztów i komunii :).
Jutro z kolei idę na wesele, ale tym razem nie ma to nic wspólnego z zawodem. Wracając jeszcze do zdjęć - znów przychodzi mi mnóstwo pomysłów na sesję i z niecierpliwością przebieram nogami, nie mogąc doczekać się zleceń. Mam wielką motywację tworzenia czegoś niebanalnego, niesamowitego, wyjątkowego. Na szczęście, bo już martwiłam się swoim 'spadkiem formy'...

W ogóle to przy okazji naszej narodowej tragedii, natrafiłam na profil Evy Longorii na Facebooku, która złożyła za pośrednictwem tego serwisu kondolencje Polsce. Jest jedną z bohaterek mojego ulubionego serialu, który oglądam z zapałem, każdej niedzieli na Fox Life :) Niezmiernie wzruszyły mnie jej zdjęcia z komórki, których wrzuciła dość sporo do galerii. A to szczególnie: Walentynki. Nie ważne kim jest człowiek, jak daleko zajdzie, ile zarabia, czym się zajmuje, gdzie mieszka - każdy kocha i chce być kochany, bo miłość jest sensem wszystkiego.

Tak sobie wymyśliłam kilka tygodni temu, że już nigdy nie wyleję łzy przez żadnego chłopaka. Do tej pory byłam stanowczo zbyt wrażliwa i mimo swej siły i niezależności na co dzień - zniewolona przez uczucie i uzależniona od ukochanego. Nie tędy droga. Ja wiem, że łatwo się mówi, nie chodzi o to, że będę liczyć każdą jedną łzę, jeśli taka się zdarzy, i za każdą będę siebie karać policzkiem. Chodzi o sam fakt, by nie dać się zmanipulować, nie opierać całego świata na tej jednej osobie i jej też podporządkowywać całego świata. Bo później wychodzi z tego to, co wychodzi.
Jak zaraz po zerwaniu przeklinałam całą ludzkość płci męskiej, nie mając ochoty na jakiekolwiek z nimi kontakty (chyba to naturalne), tak teraz na prawdę tęskni mi się za kimś bliskim. Tylko niech za grosz nie przypomina w niczym tego skończonego idioty K. Przede wszystkim szukam teraz dojrzałości (słowo obce dla K.). A wiąże się ona z odpowiedzialnością za czyny i słowa, z pewną stałością jeśli chodzi o wybory i brakiem naiwności (w deseniu "Będę zarabiał 1500 zł/mies. i wybuduję dom bez kredytu").
Jadę ostro po moim ex, sama przecież nie jestem bez skazy, ale nikt mu nie broni oczerniać mnie za plecami, a na mur beton robi to wśród znajomych. K. jest zbyt przewidywalny. O jego byłej lasce nasłuchałam się dużo za dużo, łącznie z tym, że "Pojechali z mężem kiedyś pod namiot i dupczyli się całą noc bez zabezpieczenia". Myślałam, że mu oczy wydrapię po tym tekście, wykrzykując, że nic mnie nie obchodzą szczegóły z życia seksualnego jego byłej dziewczyny i jej męża! Same przyznajcie, że trzeba mieć najarane we łbie, by bez ogródek mówić o takich rzeczach. Ale zmierzam do tego, że cały związek ze mną żalił się na poprzednią laskę, ile to mu krzywdy nie zrobiła, jaki on biedny, oszukany, zdradzony, nabity w butelkę, zaangażował się, a ona go nie kochała. Zrobił to samo i pewnie teraz ją zrozumiał, bo mimo, że tyle 'krzywdy mu wyrządziła', nadal liże jej tyłek wpisując pochlebne komentarze na jej profilu. Dlatego też wiedząc, że temat jego byłych był tematem przewodnim związku, jestem pewna, że każdą kolejną laskę nabiera na ten sam sposób, biednego, skrzywdzonego, małego K. Wrrrrrrrrrr jak ja go nienawidzę! Jestem dziś jakaś nabuzowana od rana i gdybym go spotkała na ulicy, pewnie nakopałabym mu do tyłka :) Raz na zawsze trzeba skończyć temat tego żałosnego kolesia, bo nie mam już sił na serwowanie sobie codziennie porannych mdłości, które są reakcją na wspomnienie o nim. Jak Boga kocham, na myśl o K. zawsze zbiera mnie na wymioty.
Apropos Boga. Panie chroń mnie przed takimi ludźmi jak K. a ześlij mi kogoś, dzięki komu odzyskam wiarę w miłość.

Ps. eM. powodzenia na egzaminie :)

Oczywiście informacja o zamknięciu bloga była żartem, marnym żartem :) Nie zamierzam rezygnować z pisania tutaj. Obiecuję, że za rok wymyślę coś ciekawszego z okazji Prima Aprilis.
Dzisiejszy dzień jest dla mnie niezwykle wyjątkowy i cudowny. Kilka dni temu czułam, że właśnie chyba nadchodzi ten czas, kiedy urodziny przestają mnie cieszyć. Kiedy zegar tyka co raz głośniej... Wiele osób wpada w nostalgiczny nastrój (np. moja siostra :)) podczas swojego święta, ja nigdy tak nie miałam... Przecież to jedyny w roku taki dzień, nasz dzień, wszyscy o nas się troszczą, albo przynajmniej są mili :) Niedawno zaczęłam się martwić tym, że to już 24 rok mojego życia, a ja nie mam zbyt kolorowych perspektyw na przyszłość. Dziś już tak nie myślę. Nie miałam czasu by popaść w zły nasatrój. Z samego rana odsłoniłam okno i leżąc jeszcze w łóżku, łapałam ciepłe promienie wiosennego słonka. Później weszłam na nk i przeczytałam kilka na prawdę cudownych życzeń i wzruszających słów. Chętnie wkleiłabym je tutaj, ale nie chcę by google wskazały odnośnik do mojego profilu (to stwarza jakąś szansę dotarcia do mojego bloga przez osoby niepowołane). Sam Enrique napisał do mnie życzenia po hiszpańsku. W domu zostałam obsypana słodkościami i zaskoczona niespodzianką: pysznym tortem z niegasnącą świeczką :) Zadzwoniła też ukochana kuzynka z życzeniami. Popołudniu pojechałam na grób babci, zamknęłam oczy i przeniosłam się w myślach na ławeczkę pod orzechem. Szczekanie psów, śpiew ptaków i mnóstwo innych dźwięków wsi, przywołały mi wspomnienia sprzed lat, że aż łza zakręciła się w oku...Niedawno zadzwoniła jeszcze eM. Bidulka wylądowała w szpitalu - mam nadzieję, że atak bólu już Ci się nie powtórzy :(
Teraz już szykuję się do snu. Dzień się kończy, następny taki dopiero za rok... Ile się zmieni ? Nie wiem. Chciałabym, by wiele i tylko NA LEPSZE :)
Chciałabym spotkać miłość swojego życia i być dla tego kogoś 'odpowiedzią na modlitwę'. Czuć się w jego objęciach, jak w ramionach Anioła.
Kiedyś na prawdę niewielu facetów mieściło się w moich kryteriach. Teraz jadę samochodem, idę ulicą i widzę mnóstwo przystojnych facetów. Niejeden zdoła mnie oczarować swoim uśmiechem, jak np. pan B. :)
_________________________________
Wszystko cudownie, aż nie chcę psuć tego wpisu tym, co siedzi mi w głowie. Jako, że nie potrafię dusić w sobie emocji, powiem to. Krzysiek nie złożył mi dziś życzeń. Spodziewałam się tego na prawdę, ale nie rozumiem dlaczego, bo przecież nie rozstaliśmy się w wyniku jakiegoś skandalu, nie uderzyłam go w twarz, nie wydrapałam oczu ani nie zwyzywałam. Nie zdradziłam, nie okłamałam, nie skrzywdziłam. Zatem co ja mu takiego zrobiłam, że traktuje mnie jak wroga? Nic moi drodzy (raczej "moje drogie"). Krzysiek jest po prostu zwykłym ch**** i muszę się z tym pogodzić. Nie potrafię myśleć o nim ciepło, na samo jego wspomnienie chce mi się wymiotować. Nienawidzę go. Sam na to zapracował. Po dzisiejszym dniu myślę o nim jeszcze gorzej. Przez kilka lat człowiek, którego zraniłam, wysyłał mi życzenia urodzinowe. Teraz człowiek, który po rozstaniu stwierdził, że miesiące spędzone ze mną były najcudowniejszym okresem w jego życiu, nie potrafi nawet napisać "100 lat". A po co mi to teraz ? Po nic. Byłam po prostu ciekawa, czy jest takim frajerem jakim się wydawał. Niestety jest. I tylko przykro mi z tego powodu, że żywię do kogoś tak negatywne uczucia. Myślę, że jestem blisko tej granicy, w której znika nienawiść, a pojawia się już tylko samo współczucie do tej biednej, nieszczęśliwej i zdegradowanej istoty.

Z przyczyn osobistych zamykam bloga.
Jak ochłonę, wszystko Wam wytłumaczę.

W paru słowach


Kreatorka swojej przyszłości. Marzenia się urzeczywistniają. Obawy też.


"Jeśli czegoś gorąco pragniesz, cały wszechświat działa potajemnie by udało Ci się to osiągnąć..."
Paulo Coelho


Obserwatorzy

Moja lista blogów