Czarne chmury odeszły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki :) Tak oto nad moim małym światem zaświeciło gorące słońce :) Jeszcze wczoraj pisałam o huśtawce nastrojów. To nie tak, że przed chwilą byłam w mega dole, a dziś tryskam optymizmem. Wczoraj był rollercoaster, dziś jest trampolina, która wystrzeliła mnie w obłoki :):) Nie spadnę już, by po raz kolejny odbić się w górę. Tendencja wznosząca będzie od dziś trwać, dopóki starczy mi sił. Na wszelki wypadek obiecuję leczenie :D - jeśli za parę dni jednak wpadnę w przygnębienie, zacznę poważnie obawiać się, że cierpię na psychozę maniakalno-depresyjną :)
Ot, zaczęło się od paru stron mojej ulubionej książki. Niebawem dostałam telefon - wesoły głos w słuchawce obwieścił mi dobrą nowinę :) Potrzeba mi było jakiejś iskierki nadziei - mój ulubiony stan ducha, kiedy mam i wiarę i nadzieję i miłość. I tak oto trzy cnoty boskie na powrót zagościły w moim sercu :) Nawet dziś pierwszy raz od kilku miesięcy poczułam wdzięczność do losu, że postawił na mojej drodze K. Sama go sobie przyciągnęłam i sama też go odepchnęłam. Bo pozytywny stan ducha nie pozwala zakorzeniać się nienawiści, zazdrości, złości, zawiści.
Życzę wszystkim by byli tak szczęśliwi jak ja dzisiaj. Nie wygrałam na loterii, nie oświadczył mi się żaden Enrique, nie wypiłam alkoholu - po prostu mam wiarę, nadzieję i miłość. Błogo :)
Autor:
Inka


1 komentarze:
Cześć :) Często odwiedzam Twojego bloga, co tam u Ciebie nowego? Dawno nie było wpisu...
violet :)
Prześlij komentarz