"Dziękuję bogom obcym mi z imienia,
Za duszę moją hardą,
Wyciosaną z niepodatnego toporom kamienia.
(...)
Sternikiem swych losów jestem sam,
Własnej duszy kapitanem."
[Invictus]
K. miał przywieść kartę wieczorem, jak mnie nie będzie. Zaczęłam szykować się na wyjście, ubrałam nową koszulkę, umyłam włosy. Chwytając za suszarkę usłyszałam dobrze mi znany dźwięk silnika. Odchylam firankę, to on. Biegiem na dół. Skoro już jestem w domu...Odebrałam kartę nie widząc nawet jego twarzy, podawał mi ją jakby w zwolnionym tempie. Podziękowałam, zamknęłam drzwi samochodu. Pewnym krokiem wracałam do domu. Bez jakiegokolwiek zawahania, bez myśli, by się odwrócić ostatni raz. Ta karta to była ostatnia rzecz wspólna, już nie będzie potrzeby kontaktu. Coś zostaje w tyle. Coś staje się przeszłością.Odjechał.
"Jeśli coś kochasz, puść to wolno. Jeśli wróci - jest twoje. Jeśli nie - nigdy twoje nie było."
Godzę się na to wszystko. Nie chcę się oszukiwać. Ale bez bliskich nie dałabym rady. DZIĘKUJĘ!!
Wczoraj kino i Klimat. Tonąca w zielonych laserach i przenikającej ciało muzyce oderwałam się na długą chwilę od rzeczywistości. Było wspaniale!!
Dziś mijają 3 tygodnie. Jest o niebo lepiej... Nie wierzyłam, że to kiedyś powiem :)Na pewno nie raz zdarzą się jeszcze słabsze dni, ale oby jak najrzadziej :>
Zaczynam znów wierzyć w siebie! I czuć, że jedyną osobą z nas dwojga, która straciła na tym rozstaniu, jest ON.
Ostatnie dni ograniczały się do zbierania informacji...Wszystko co powiedział komuś,to czego się dowiedziałam - NIE POZOSTAWIA ZŁUDZEŃ...Nie ma tu ukrytych znaczeń, "nie" znaczy "NIE"! Podsumowując:
- NIE jestem w jego typie,
- NIE pasuję do jego wizji na przyszłość,
- to NIE było to,
- NIE ma o czym mówić,
- decyzja jest ostateczna.
Do tego NIE wyjeżdża za granicę (a to było moje największe marzenie) i już NIE pali papierosów (zatem związek ze mną był bardziej stresujący niż zerwanie...)
Po prostu NIE ma złudzeń i NIE ma nadziei...
Chciałam opisać naszą historię, ale nie potrafię. Pokazałam tylko swoje rozczarowanie, ból i smutek. I faktycznie może to wyglądać tak jak wiele osób to odbiera - z mojego bliskiego otoczenia czy z cyberprzestrzeni... ale chciałabym się obronić i powiedzieć, że troszczyliśmy się o siebie oboje, ja dostawałam długi masaż przed snem, po ciężkim dniu pracy, w zamian rano parzyłam kawę. Wszyscy z mojej rodziny byli zaskoczeni, bo on z kimkolwiek rozmawiał, podkreślał ile dla niego znaczę. To nie było tak, że zachowywał się jak zimny drań, a ja przymykałam na to oko.Nie.Było wspaniale i tym większe moje zaskoczenie (a jednak nie do końca wspaniale, skoro jest jak jest).Za pierwsze zarobione za granicą pieniądze chciał kupić mi samochód. Choć ja nie chciałam o tym słyszeć, on nalegał.Ma wyjechać w styczniu, oby plany się nie zmieniły, bo nie chcę go widywać...
Ale faktycznie, rzucając okiem na ebooka "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy", mogę utożsamić się z "mamusią". To był błąd...
Napisane 10. września po jednej z kłótni:
"Kocham Cię kochana moja S. jedyna najwspanialsza!:* jesteś sensem mego życia skarbie. Żal mi siebie, że taki głupi byłem naprawdę :-( taką miłość mieć i jej nie szanować :-( źle mi z tym jak pomyślę. Po stokroć będę się starał wszystko Tobie wynagrodzić skarbusiu mój :* bo naprawdę zawaliłem:-( brakowało mi wiedzy :-/ jesteś najwspanialszą osobą, którą kiedykolwiek poznałem w życiu :-* Twój olśniewający wdzięk odzwierciedla Twoją boską duszyczkę:-* dajesz mi wiarę na lepsze jutro, wszystko co dotychczas osiągnąłem jest dzięki Tobie i Twojemu serduszku przepełnionemu miłością :) jestem dumny z siebie, że mam tak wspaniałą boskiego pochodzenia osobę.Wszystko zawdzięczam Tobie S. moja kochana.WSZYSTKO. Uczucie jakim Cię darzę, nasza MIŁOŚĆ jest nie do opisania w słowach. Mogę tylko powiedzieć, że Cię kocham i wielbię całym sercem kwiatuniu mój najśliczniejszy :* Choć czasem nawalam, chcę to naprawić z całych sił.Marzy mi się cudna rodzinka w naszym domku, bujam tak i bujam..."
Dostajesz miłość i dajesz miłość.Bez węszenia podstępu... a tu taki klocek ;)
Ostatni raz chcę pisać dziś o tym.
Jutro budzę się jako Dziecko Szczęścia :-) New Age ;)
Wczorajszy dzień, a raczej ostatnie jego dwie godziny to był piękny pokaz fajerwerków.
Od rana byłam podenerwowana, popołudniu pojechałam do kina, a gdy wróciłam, pierwsze co sprawdziłam to telefon. Wyobrażałam sobie co najmniej kilka wiadomości, jednak komórka nie wykazała żadnej aktywności od tych 9 dni. Bomba z opóźnionym zapłonem tykała cicho, bezszelestnie w tle. Podgląd na galerię 18latki - "Ślicznie wyszłaś :)" znowu mnie rozstroił. Wczoraj świętowalibyśmy 9 miesięcy. PMS osiągnęło swoje apogeum. Napisałam do jego siostry: "Hej, tak między nami, mówi coś K. o mnie? I dobrze mi się zdaje, że już wyhacza nową laskę?" a ona: "Szukał na nk dziewczyny, którą widział na dyskotece i chyba nie znalazł. A czy coś mówił? Ja nic takiego nie słyszałam..." Dzięki. Lont odpalony. Czuję, że na nic mi honor, na nic mi satysfakcja. Będę ją miała tylko wtedy gdy za rękę ze swoją nową miłością minę się z K. ramię w ramię. Ile teraz moja satysfakcja jest warta? Napisałam smsa, że nie wiem czemu ze mną zerwał, że chciałabym znać powody, bo przecież emocje już opadły... chciałabym wiedzieć. "Jak kiedyś sam to pojmę to Ci napiszę". Odpisałam, że nie życzę mu źle, bo i tak wiem, że zło wraca do nas ze zdwojoną siłą, a każda wylana łza objawi się cierpieniem w jego życiu. (hehe ;)) Nie odpisał. Pytam, co mu zrobiłam, że mnie nienawidzi? Że nie chce normalnie popisać. A on inteligentnie: "Nie". Co nie?Bo pytań było kilka... "Nie mam nic do ciebie, nie ma o czym gadać, życzę Ci szczęścia." Odpisałam obszernie, na końcu zaznaczając by z tą nową to nie szukał wspólnych cech świadczących o przeznaczeniu, bo sam widzi, że to strata czasu. I cisza. Bomba wybuchła. Fajerwerki !!!!! Pod każdym z 3 zdjęć dałam upust swoim emocjom. Że jeszcze tydzień temu spał w moim łóżku, a teraz desperacko szuka kogoś na moje miejsce, "na klatę". Że jest taki niewinny, a potrafi mścić się milczeniem, kiedy go nie zdradziłam, nie obraziłam. Tak po prostu.
1) Skarbie jeśli tylko to masz do zaoferowania to strasznie rozczarowujesz. Któż szanujący się może lecieć na goły tors? Sprzedajesz siebie jak .... ;) Nie tędy droga, chcesz być szczęśliwy to wsłuchaj się w serce! Jeszcze tydzień temu spałeś w moim łóżku, a dziś desperacko szukasz kogoś na zastępstwo. Życie pisze sprawiedliwe scenariusze, pamiętaj.
2) Trudno uwierzyć, że ten człowiek o ciepłym spojrzeniu potrafi zdziałać tyle krzywdy. Kto Cię tego nauczył? od kiedy karze się milczeniem kogoś kto chciał dla Ciebie najlepiej? Ani Cię nie zdradziłam, ani nie obraziłam, przyniosłam kawkę do łóżka, dałam kanapeczki do pracy i na tym się skończyło! Taka jest nagroda za miłość? Nawet nie potrafisz powiedzieć " znudziłaś mi się, szukam nowych przygód, nowych dup..." życzę Ci, żebyś w koncu stał się odpowiedzialnym mężczyzną i nie patrzył tylko na mini spódniczki, ale na to, co człowiek ma Ci do zaoferowania po za wyglądem...
3) Wyglądasz na słodkiego, obiecywałeś tak wiele, chyba niedawno było tu moje zdjęcie podpisane "wkrótce żona", hm? Oj pozory mylą... ciekawe ile dziewczyn jeszcze się na to nabierze... baw się skarbie baw, bo uroda ucieka i ... co wtedy Ci zostanie?
4) To nie w moim stylu, tak pisać, ale skoro po tylu wspólnych miesiącach nie zasłużyłam na szczerą rozmowę, to musiałam dać upust swoim żalom tutaj!!!
Wrócił dziś po nocce, usunął komentarze i zablokował ich oglądanie oraz dodawanie.
Ulżyło i to cholernie... Przypomniał mi się ostatni wpis z kawowych. Był tam przepis na "rozstanie z klasą". A co z porzuceniem? Jedno jest pewne: gdy ktoś spalił już nasze mosty, nie ma dla niego zupełnie znaczenia czy obędzie się to z pokazem sztucznych ogni czy nie. Dla nas natomiast może mieć to spore znaczenie. Oczyszczające.
Dawno tak źle nie "bawiłam się" na imprezie. Jeszcze w lokalu, w którym się poznaliśmy. Średnia wieku spada, już nawet dowodu nie wymagają, puszczają "na oko". Żenada. Po północy wpadł jego kumpel. Rozmawiałam wtedy z narzeczonym przyjaciółki. Popatrzył na niego, na mnie, na niego, na mnie i dopiero powiedział "cześć". Niejednoznaczna sytuacja i bardzo dobrze...
Nie chce mi się już iść na kolejne imprezy. Niebawem ostatki... Siedzę w domu. Nie było nawet na kim oka zawiesić. W końcu jako stały bywalec przez 3 lata tylko 1 chłopak mi się podobał, a potem przyszedł on i już szybko się potoczyło...
Ciekawość nie pozwala ominąć jego profilu na nk. Na prawdę chciałabym by zamknął profil, wtedy nie miałabym po co tam zaglądać :( W sobotę dodał tej 18stce komentarz "cudowne foto, nie mogę się poruszyć z zachwytu i podziwu :)", za chwilę wkleił kolejne foto z nagim torsem, przypiął na czole pineskę z jej imieniem. Do wieczora nie skomentowała, więc zmienił swój komentarz pod jej fotą na "cudna focia :)". Focia... hahahah. Rano nadal nie było entuzjazmu z jej strony, więc usunął komentarz, pineskę wcisnął do rogu zdjęcia i zostawił tylko wielokropek.
Rekonstrukcja zdarzeń:
Cieszący się swobodą wyboru nowej dziewczyny K. postanowił zdecydować również o jej imieniu i miejscowości. Imię od zawsze mu się podobało, miał już kiedyś "tak zwaną" dziewczynę, chciał to imię dać również swej córce. Miejscowość wybrał po to, by nasze drogi nie krzyżowały się w parku. I tak oto ukazało mu się kilka stron wyników. Nie poświęcając wiele czasu, wybrał dziewczynę z drugiej strony, z pierwszego rzędu. Szkoła muzyczna do tego! Jak wspaniale... kochał K. bowiem dziewczęce wokale... Napisał wybrance kilka komplementów i tak oto w piątek znalazła się wśród jego niewielu znajomych. Nie chcąc tracić czasu K. intensywnie z nią pisał, nie mógłby przecież znieść ciszy telefonu, nie mogąc komuś napisać "dobranoc", "dzień dobry" i "jak minął dzień" (jego słowa po jednym z kilkudniowych rozstań, po którym znalazł koleżankę do pisania...).
Już nazajutrz chciał obwieścić jej i całemu światu, że stawia na nią, że zdecydował, że ona mnie zastąpi. Wkleił wspomniane foto i pineskę.
Zdawał się krzyczeć:
"Maleńka, odkąd Cię zobaczyłem, siedzisz w mojej głowie. Widzisz ten tors? Jest prawie Twój.. oooooo, a kiedy serce dostaniesz? Miłości tak łatwo nie daję".
Zakończenie już znacie. Podsumowując: tak bardzo dowartościowałam K. że był pewny swej urody i niezwykłości. Myślał, że wystarczy na kogoś spojrzeć i już jest jego. Wyszukał laskę, popisał, dodał foto. Poważnie myślał, że wystarczą 24h by zawrócić komuś w głowie? By wejść w jego życie z butami? Myślał, że ktoś po prostu żyje i czeka na takiego księcia jak on? Że ktoś nie ma swoich miłostek, zauroczeń, doświadczeń?
Wyszukiwarka miłości. Podaj imię, miejscowość, wiek. Cybermiłość pozbawiona romantyzmu...
***edit***
A z drugiej strony pomyślałam, że usunął jej imię i komentarze, bo stwierdził, że takie upublicznianie jest niebezpieczne, że mogę coś jej napisać, opowiedzieć jaki jest, zniechęcić ją do niego...
Gdybym powierzyła się intuicji, nie miałabym dziś spuchniętych powiek.
Ciągle po fakcie dopiero widzę, że jej sygnały nigdy nie są błędne.
Co szepcze mi teraz? "Nie denerwuj się, nie płacz, nie rozmyślaj, nie zamartwiaj się. Żyj bez lęku i obaw. Bądź spokojna, zrelaksowana, odprężona. Nie trać radości z życia, ciesz się nowym dniem." Słyszę to co raz głośniej i co raz częściej. Dlatego do wczoraj nie uroniłam żadnej łzy. Od 7go listopada. Ale wieczorem, wchodząc po raz setny na jego profil ujrzałam w ostatnio dodanych znajomych (a ma ich dopiero 8 z czego 3 siostry, przyjaciela i brata przyjaciela) piękną 18latkę (on ma 22 l., ja 23). Owa dama nie ma w swoich znajomych nikogo z mojej ani jego miejscowości. Ciemnooka, szczupła, pełna życia.
Zazdrość, prymitywna, negatywna, emocja. Wzięła górę, do tego stopnia, że dławiłam się łzami. On o mnie nie myśli, już działa, już szuka.
Sms od przyjaciółki: "Hej skarbie;) masz jakieś plany na jutro? Może wybrałybyśmy się do ******, bo M. idzie na nockę, troszkę byśmy potańcowały :)". Pewnie, że tak, ale jeśli on tam będzie to spadamy gdzie indziej.
Nie chcę się poddać. Nie chcę myśleć, że czasem byłoby lepiej nie istnieć. Nie przychodzą mi do głowy myśli by dodać gazu przed zakrętem. Moja intuicja wygrywa. Jest niczym szczepionka anty-autodestrukcyjna. Przeciwciała dotarły krwiobiegiem do każdej komórki ciała. Tylko czasem są chwile słabości... i na pewno moja poduszka wsiąknie jeszcze litry łez...
Nie mogę zmóc się do napisania naszej historii od początku do końca. Z każdym zapisanym słowem zaczynam zauważać, że już wtedy było coś nie tak. Że już wtedy były pewne sygnały. A potem przypominam sobie jego cudowne smsy na kilkadziesiąt linijek, a każda następna uwielbiała mnie i wynosiła do rangi ideału, bogini, tej naj, naj, naj...
Sama to znam, bo kiedyś ja zakończyłam dwuletni związek i guzik mnie obchodziło co ta osoba czuje. Ja nie chciałam być dalej z tym człowiekiem. Bo nie. I na to nie ma rady! Ale byłoby mi lepiej na sercu, gdybym wiedziała, że to coś dla niego znaczyło :(
Wertuję różne fora. Jedni piszą, że chłopak się odezwał, prosił o wybaczenie, inni piszą, że mija rok, dwa a nadal nie mogą zapomnieć. Dzielę autorów na szczęściarzy i pechowców. I czytam też wpisy facetów. Jeśli nie kochają to nawet nie tęsknią! Jeśli mieli wszystko na tacy, to nie doceniali!
Nasza rozmowa:
- Najbardziej boli mnie to, że po rozstaniu z M. miałeś wielkiego doła, czułeś ból w klatce piersiowej, serce waliło Ci jak młot. Że mimo tylu krzywd chciałeś się pogodzić. Ona Cię zdradzała, mówiła, że nie kocha, miała dziecko, brak rozwodu, byłych zapisywała w zeszyciku, Ty byłeś 37. A po naszym ostatnim zerwaniu milczałeś 6 dni, nie chciałeś się spotkać, planowałeś zmianę pracy, zapisałeś się na kurs, przeszedłeś na wegetarianizm. Miałeś powera...
- Po ostatnim związku powiedziałem sobie, że nie będę już za nikim tak świrował jak za nią.
- Ale jak można nie walczyć o miłość? Przecież mówiłeś, że nikogo nie kochałeś tak jak mnie, że tyle nas łączy, że jestem Twoim sensem życia ?
- ...
Wniosek: faceci wolą kobiety, które nie zalewają ich miłością, dobrocią, troską, wyrozumiałością. Które mimo, że mają mężczyznę u boku, nie przestają rozglądać się za innymi facetami, chcą się im podobać. Dobroć nie popłaca.
Nie mam już łez, nawet nie chce mi się w ogóle płakać.
"Nikt nie będzie mówił mi jak mam żyć,
bo nikt za mnie nie umrze."
Rozstrojona, podeptana, skopana, zmasakrowana dusza.
Miłość jest cudownym uczuciem, więc ryzykujemy, kochamy szaleńczo, bez zwracania uwagi na konsekwencje. A któż inny może doprowadzić nas do takiego stanu niż ktoś kogo kochamy?
Ja nie wiem czy ten związek był skazany na porażkę czy to jakaś pomyłka, że po dziewięciu miesiącach bycia razem, wspólnych planów, nagle powiedział "Koniec"? Czy we mnie tkwi jakiś problem czy w nim? Jeśli wina leży pośrodku to kto czym zawinił?
Chce mi się krzyczeć, płakać, tupać nogami.
Jak mógł mi to zrobić?
Wyłączam komórkę lecz co parę godzin włączam ją by usłyszeć zbawienny dźwięk smsa "you are my baby love..." i nic.
Zaglądam na nk. Mojego zdjęcia już nie ma, a z nim podpisu: "Moja najśliczniejsza,najcudowniejsza i najsłodsza dziewczyna :*:*:* (wkrótce żona) :P:D"
Czy człowiek który tak pisze, zrywa z pełną świadomością za 2 tygodnie ? :(
W zamian pojawiają się nowe fotki. Nagi tors z moim łańcuszkiem (bez wisiorka z pierwszą literą imienia). Zdaje się wołać "męska dziwka szuka damskiej dziwki". Ten tors nie jest już dla Ciebie, teraz niech tuli się w niego inna...
Katusze... drażniące milczenie, wizerunek playa, znieczulica.
Tylko chciałoby się tak bardzo, żeby czasem pomyślał o mnie i zrozumiał jaką głupotę uczynił :(
Bo dałam z siebie tak wiele, kochałam, tolerowałam, akceptowałam, wspierałam, nie chcąc nic za to.


